Dzieciństwo to zupy.
Te niedobre - mleczne z kożuchami w przedszkolu, krupnik na zielonej szkole - i te najsmaczniejsze, domowe - pomidorowa, pieczarkowa, ogórkowa, z serduszkiem zrobionym ze śmietany.
W Stanach zupy mają trochę inny charakter. Zupa to krem. Gęsta.
Jeśli rosół to tylko chiński, a i tak raczej z torebki.
Dużo jest z torebki, z puszki, z kostki.
Wiadomo, prościej i szybciej.
Wydaje się taniej.
Mało kto czyta etykietki i listy składników, zwłaszcza, że te składniki na torebkach, puszkach i kostkach są długie i składają się z samych trudnych wyrazów.
Glutaminian sodu. A w zasadzie wystarczyłoby napisać sól, cukier, tłuszcz i chemia ;)