Sunday, April 1, 2012

Tempeh, mango i joga


Kilka miesięcy temu rozbiłam samochód. Nie z mojej winy i nic mi się nie stało, ale Pan Passacik (jak czule do niego mówiłam) wylądował na złomowisku. Do końca miałam nadzieję, że jednak uda się go reaninować i chyba żadne rozstanie nie kosztowało mnie tyle wyrzutów sumienia. 

Dziś śmigam wszędzie na rowerze, do którego kupiłam wiklinowy kosz i różowy kwiat. Życie rowerzysty w Houston nie należy jednak do najłatwiejszych - jak nie tropikalne burze to upał i 31 stopni przy 90% wilgotności (portal pogodowy sprawdzam częściej niż kiedyś Pudelka ;) ), jak już się trafi ścieżka rowerowa to z dziurami wielkości słonia, a o kurtuazji kierowców napiszę kiedyś scenariusz do horroru ;) 

Żeby ratować swoje zdrowie psychiczne co piątek pędzę na jogę. Godzina z Tracy wycisza i sprawia, że zapominam, że za tymi oknami jest centrum Houston, wielkie samochody i małe rowery. Godzina spokoju i radości. Dzisiejsze wrapsy z tempeh i mango są ponoć super przekąską przed popołudniowym wyciszeniem na macie. Spróbujcie- i jogi i wrapsów, polecam!



Wrapsy z tempeh i sosem mango
Przepis z magazynu „Joga Journal” (maj 2012)

225 gramów (1 opakowanie) tempeh
2  łyżki sosu sojowego
1 łyżka oleju sezamowego

1 łyżeczka nektaru z agawy lub syropu klonowego
½ szklanki mango, poszatkowanego (około pół mango)
1 łyżka świeżego imbiru, obranego i posiekanego
Szczypta płatków suszonej papryczki
1 ½ łyżeczki soku z limonki
Liście sałaty
Starta marchew, plastry ogórka, poszatkowany pomidor, mango 


Piekarnik nagrzewamy do 175 C
Kroimy tempeh na 12 cienkich plastrów

Mieszamy sos sojowy, nekatar z agawy i 2 łyżki wody, a następnie przelewamy do żaroodpornego naczynia. Układamy plastry tempeh w sojowej marynacie i pieczemy przez 15 minut.

W blenderze mieszkamy mango, imbir, papryczkę i sok z limonki na gładką, jednolitą masę. Doprawiamy do smaku odrobiną sosu sojowego i/lub syropem klonowym. Sos przelewamy do miseczki.

Każdy sposób jedzenia jest dobry! Ja po prostu ułożyłam tempeh, kawałki mango i poszatkowaną marchew na liściu sałaty, polałam obficie sosem i cała się ubrudziłam ;) ale było warto!


3 comments:

  1. Mnie uspokaja jogging, ale wrapsy mogą okazać się niezbędnym elementem zachowania prawdziwie głębokiej harmonii.

    I nie wyobrażam sobie innego środka lokomocji, jak rower :D

    ReplyDelete
  2. Zycie rowerzysty w ogole latwe nie jest - w Londynie albo wieje, albo pada, albo jest nieprzyjemnie zimno i wilgotno. Czasem wszystko na raz. Ale nie wyobrazam sobie zycia bez roweru! Smigam codziennie, od prawie trzech lat, i dobrze mi z tym.
    Do jogi nie moglam sie jakos przekonac. Ale w tym tygodniu zamierzam dac jej kolejna szanse.
    A takie wrapy "zrob-to-sam" bardzo lubie. Nie ma to jak odrobina zabawy przy stole :)

    ReplyDelete
  3. Nigdy mnie jadłam tempehu, muszę go sobie w najbliższym czasie sprowadzić :)
    Joga to istna poezja dla ciała i duszy :)

    ReplyDelete